Własny biznes – gospodarstwo

Polska jako jedyny z krajów tak zwanego bloku wschodniego wybronił się przed nacjonalizacją czy też kolektywizacją rolnictwa. Po zakończeniu drugiej wojny światowej polscy chłopi byli zachęcani do popierania nowego ustroju obietnicą uzyskania własnej ziemi wskutek parcelacji majątków ziemiańskich. Skorzystali z tego bardzo skwapliwie i zaczęli gospodarować na wymarzonych często od pokoleń własnych gospodarstwach. Kolektywizacja rolnictwa, analogiczna do przeprowadzonej w Związku Radzieckim oznaczałaby zrzeczenie się własności na rzecz powstania wielkich gospodarstw, tym razem państwowych. Władze słusznie podejrzewały, że taki ruch, oznaczający odebranie chłopom dopiero co danej im ziemi zakończyłoby się w polskich warunkach buntem i bezpowrotna utrata zwolenników demokracji ludowej na wsi. Tak więc przez cały czas trwania PRL-u polscy rolnicy byli przedstawicielami prywatnego biznesu. Traktowani byli przez władze dużo lepiej niż właściciele małych zakładów rzemieślniczych czy chociażby hodowcy kwiatów lub zwierząt futerkowych. Ich uprzywilejowana pozycja wynikała z liczebności obywateli utrzymujących się z pracy na roli, stanowili po prostu zbyt silna grupę społeczną, by władzom opłacało się wchodzenie z nią w otwarty konflikt. Mało tego, rolnicy i ich dzieci byli grupą uprzywilejowaną, chociażby poprzez ułatwienia w rekrutacji na wyższe studia.